Po latach upalania Motorynek, Komarów i innych „emzetek” po lasach i krzaczorach nadszedł czas by dorosnąć i zalegalizować miłość do dwóch kółek. Po zrobieniu prawa jazdy nie miałem problemów z decyzją na czym będę jeździł. Od razu wiedziałem, że kupię Transalpa.
Czy Transalp to dobry wybór? I tak, i nie. Dlaczego tak? Sprawdzona, niewysilona konstrukcja, nie za mocny ale wystarczająco dynamiczny silnik i legendarna niezawodność. A dlaczego nie? Wątpliwości przychodziły z kolejnymi kilometrami nawijanymi na koła. Razem zjeździliśmy kawał Polski i Czech, dwa razy byliśmy w Alpach i wypuściliśmy się na Litwę. Ponad 30 tysięcy wspólnych kilometrów pokazało jak ewoluują moje oczekiwania, i wcale nie chodzi tutaj o osiągi. Akurat na motocyklu nigdy nigdzie mi się nie spieszyło. Na moje 186cm wzrostu Transalp okazał się trochę przymały. Nie pomogło podwyższenie kierownicy, tylnego zawieszenia i kanapy. Nadal trudno mi usiąść wygodnie a jedynym ratunkiem jest jazda na stojąco dla rozprostowania starych kości. Bardzo brakuje szóstego biegu więc przy prędkościach przelotowych Trampek pali jak smok. Generalnie to świetny motocykl, chociaż na dziurawych szutrach brakuje większego skoku zawieszenia i 21 calowego przedniego koła tak jak w poprzedniku. Czy kupiłbym Transalpa ponownie? Nie wiem. Chyba postawiłbym na starą dobrą Africa Twin albo używane Varadero. Jest zdecydowanie większe i lepiej spisuje się w długich „przelotach”. Transalp to motocykl dla początkującego turysty albo dla prawdziwego fana modelu, dla którego od komfortu i osiągów ważniejsza jest prostota i bezawaryjność.
Honda Transalp XL 700 VA – 2008r., kupiona jako nowa w salonie.