Przygody Janusza z Olkusza cz. 3 – Niemiec płakał jak sprzedawał…

janusz

To był komis jak każdy inny. Dwie alejki zastawione lśniącymi samochodami, nad nimi trójkątne chorągiewki powiewające wesoło na letnim wietrze a pod stopami białe, przyjemnie skwierczące kamyczki… Dzień dobry! Mirek jestem! Przejdźmy od razu na „ty”, będzie łatwiej, przyjemniej, jak w rodzinie!

Wy to chyba od razu wiecie, czego szukacie. Po Mercedesie widzę, że klient poważny więc jestem do waszej dyspozycji! – rzekł z powalającą pewnością siebie sprzedawca podciągając luźne spodnie prawie pod same łopatki. Janusz rozejrzał się podekscytowany, już chciał opowiedzieć historię o swoim Polonezie, ale szwagier był szybszy. – Masz pan tutaj ładnego Passata, 2003 rok, full opcja i stan idealny, na Allegrze znaleźliśmy. – Panie kochany! Ja tu mam wszystko idealne, ale wiem o którą furę wam chodzi! Trzeba się spieszyć, bo wiecie, już z drugiego końca Polski dwóch klientów jedzie z gotówką! Mirek z gracją dostawcy pizzy na chińskim skuterze zaczął manewrować pomiędzy ściśniętymi samochodami i po chwili stali już przez tym jednym, jedynym… – To ta sztuka! Aż szkoda sprzedawać. Dla córki miał być, no ale trzeba z czegoś żyć! – zaśmiał się Mirek klepiąc „bepiątkę” po dachu jak dobrego kumpla. – 2003 rok, dizelek cyka aż miło, przelot mały i oryginalny. Osobiście go na kołach sprowadziłem od Niemca, rocznik 1920. Jak odjeżdżałem spod domu to… – Pewnie płakał! – zachichotał szwagier. – Nie, jak odjeżdżałem spod jego domu to aż mi się gałki w oczodoły cofły, takie ma odejście! Oglądajcie i pytajcie a ja zaraz wrócę bo mi kolejni klienci stygną. Żwawo ruszył w kierunku pary oglądającej jakiegoś Golfa i nucąc pod nosem Zenka Martyniuka. – Chyba pół Polski jedzie do niego z gotówką, taki zadowolony! – skwitował podejrzliwie szwagier. – No i co myślisz? – spojrzał na Janusza. Ten nie bardzo wiedział co powiedzieć. Tylko patrzył. Passat B5, jego mokry sen powoli stawał się jawą. – No i jak? – krzyknął Mirek przeciskając się między samochodami. – Wygląda zdrowo. Lakier widać oryginalny, tylko trochę te szczeliny z przodu jakieś nierówne a i zderzak coś tak krzywo wisi na śrubach… – No, 2003 rok to i patyny trochę musi być. – Mirek puścił oczko do szwagra, strzelił z pilota, otworzył drzwi i pociągnął dźwignię otwierania maski. Szwagier z wprawą pociągnął za blokadę i uniósł pokrywę do góry. – Jasna cholera! Jak nowy! – Zachwycił się Janusz patrząc na świeżo umyty silnik. – Właściciel rzeczywiście dbał skoro nawet motor mył regularnie. Mirek tylko skinął głową twierdząco. Teraz już wiedział, że takich dwóch jeleni jak oni długo mieć nie będzie. – Można? zapytał nieśmiało Janusz łapiąc za klamkę. – Śmiało! Wewnątrz panował przyjemny zapach choinek Wunderbaum przemieszany się z odrobiną wilgoci i nagrzanego letnim słońcem plastiku. – Kierownica jak nowa, pedały praktycznie jak z salonu. – skomentował tonem eksperta szwagier. – Odpalimy? – Jasne! Mirek podał kluczyk Januszowi i sprytnie stanął tak, żeby klienci nie widzieli tego co dzieje się za samochodem. Lata praktyki nauczyły go, że każdy szczegół jest ważny. Nawet taki drobiazg jak kompletnie zużyte uszczelniacze zaworowe. Janusz pewnie przekręcił kluczyk, Passat pokręcił, pokręcił i po chwili cztery cylindry zaczęły donośnie klekotać. Mirek kątem oka skontrolował przez ramię jak dużo niebieskiego dymu leci z rury wydechowej. Dzisiaj nie było tragedii. W duchu odetchnął z ulgą i wrócił do nawijania makaronu na uszy dwóm fachowcom z Olkusza. Olej bierze? – odezwał się w końcu Janusz. Przecież to ma być jego auto. – A co? Dawać ma? odparł Mirek z uśmiechem. – Jak wsiadłem w Berlinie to pod Radomiem sprawdzałem. Nie ubyło ani grama. Cyka jak zegareczek. Na gotowo do jazdy. – A ta kontrolka silnika? Janusz wskazał na zegary i tlący się w rogu „check engine”. – To komputer przypomina o wymianie oleju. Nie robiłem bo klient sam wie co bedzie lał do silnika. Janusz uwierzył na słowo. W końcu w Polonezie miał podobnie, chociaż tam „checka” nie było, ale wszystkie inne kontrolki zawsze gasły jak dolał płynu do chłodnicy albo oleju. – No nic! Musicie się przejechać! Wtedy już na pewno jednym autem z Radomia nie wyjedziecie! Mirek już wiedział, że dzisiaj zarobi.

Ciąg dalszy nastąpi…

Chcesz więcej? Klikaj śmiało! Tu znajdziesz inne Przygody Janusza z Olkusza

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s