Nigdy nie lubiłem Micry. Najpierw wyglądała jak pudełko japońskich zapałek, potem styliści napatrzyli się na kostkę mydła i zrobili z tego samochód. Później było jeszcze gorzej. Poprzedni maluch Nissana wyglądał jak osioł ze Shreka. Do tego jeździło się tym wszystkim delikatnie mówiąc… przeciętnie. A najnowszy model?
Albo ktoś w tej firmie w końcu popełnił seppuku, albo został zwyczajnie wywalony. Lata rozpaczliwego szukania stylistycznej drogi sprawiały, że każdy Nissan wyglądał inaczej i zazwyczaj tak samo brzydko (tak, na przykład podobno fenomenalny 350Z też mi nigdy „nie leżał”). Męczarnie trwały długo, ale w końcu się udało i ktoś to wszystko narysował od początku do końca… Jest dynamika, jest wyrazisty styl i dopracowane detale. Właśnie tak powinno się projektować nowoczesne samochody, które potrafią budzić jakieś emocje. Najnowsza Micra to kolejny dowód na to, że japońska motoryzacja wreszcie przestała być nudna. Gdy dodamy do tego wszystkiego krzykliwy kolor i czarne, opcjonalne dodatki, robi się naprawdę przyjemnie dla oka. I najważniejsze. Micra wciąż jest typowym autem segmentu B i na szczęście nie próbuje udawać SUV-a, crossovera czy innego minivana. Prawidłowo.
Wnętrze zaskakuje nie mniej niż karoseria. Również tutaj widać konsekwencję i spójność z ostatnimi modelami Nissana. Twarde plastiki to w tym segmencie norma, ale jeżeli są nieźle spasowane i wyglądają tak jak tutaj, problemu nie ma. Kolorowe wstawki i tworzywo udające skórę na desce rozdzielczej to opcja, która przyjemnie ożywia czarny kokpit. Miejsca za kierownicą nie zabraknie nawet dla najwyższych. Tutaj naprawdę da się wygodnie usiąść. Ergonomia? Wszystko jest tam gdzie być powinno, czyli pod ręką. Denerwuje jedynie przycisk rozrusznika, który trafił na konsolę centralną przed lewarek skrzyni biegów. Proste i czytelne zegary – to na plus, centralny wyświetlacz z trochę archaiczną grafiką i przeciętna jakość obrazu w kamerze cofania – za to minus. Brakuje również podłokietnika, który nie jest dostępny nawet jako opcja, ale nie to jest najdziwniejsze. Najbardziej zaskakują tylne szyby na korbkę a elektryki nie można mieć nawet za dopłatą. Nie ma sensu rozwodzić się nad ilością miejsca na tylnej kanapie. Ja jestem spory człowiek więc w większości samochodów odsuwam fotel do samego końca. Efekt? W każdym aucie za moimi plecami zwyczajnie nie ma miejsca na nogi. I to tyle w kwestii komfortu i przestrzeni na tylnej kanapie. Duży plus należy się Micrze za 300 lirowy bagażnik.
A jak to wszystko jeździ? Zupełnie przyzwoicie. Znany z Renault Clio turbodiesel ma 1,5 litra pojemności i 90 koni. Na papierze nie wygląda to imponująco, ale w praktyce ważący ponad tonę maluch radzi sobie całkiem nieźle. Co prawda przy sprincie spod świateł dostaje zadyszki (0-100 w niecałe 12 s), ale gdy już jedziemy, mamy do dyspozycji 220 Nm momentu obrotowego, który dzielnie ciągnie od dołu na każdym biegu. Zrobiłem nim prawie 1000 km i w trasie (również przy autostradowych prędkościach) wstydu nie ma. W zakrętach też jest całkiem przyjemnie. Zawieszenie to złoty środek. Nie jest ani za twardo, ani za miękko. W sam raz, żeby pojechać dynamicznie i wciąż czuć się bezpiecznie. Układ kierowniczy mógłby być nieco mniej wspomagany, ale i tak jest nieźle. Czuć sensowną komunikację pomiędzy skórzaną kierownicą i przednimi kołami. Dzisiaj diesle nie mają łatwego życia, ale w Micrze ten patent ma sens. W trasie bez problemu da się zejść poniżej pięciu litrów na setkę. Dodatkowym argumentem za tą wersją przemawia fakt, że dwa pozostałe silniki w palecie Nissana nie zachwycają dynamiką.
Najnowszy Nissan Micra to w tej chwili jeden z najładniejszych i najbardziej udanych samochodów segmentu B na polskim rynku, ale… na razie próżno szukać go na ulicach. Tutaj Nissan jeszcze długo będzie odbudowywał zaufanie klientów, ale patrząc na sukces Qashqaia, to może się udać. Do poprzednich generacji Micry wzdychali głównie emeryci i renciści. Nowy model może chwycić za serce przede wszystkim młodych ludzi. Ta Micra spodoba się każdemu, kto po prostu lubi prowadzić samochód i traktuje go jako coś więcej niż tylko bezduszny przedmiot. Żwawy diesel, pewne, przyjemne prowadzenie i dynamiczny styl to miła odmiana w palecie Nissana. Ktoś w tej firmie w końcu odciął się grubą kreską od tego co było i dzielnie idzie do przodu. Tak trzymać.