
Wielka Ameryka ma wiele symboli. Ma Big Maca, baseball, Michaela Jordana i… Forda F150 z benzynowym V8 pod maską. Dzisiaj firma z Detroit idzie o krok dalej i rozpoczyna pisanie kolejnego rozdziału historii amerykańskiej motoryzacji. Nic już nie będzie takie samo. Oto F150 Lightning. Pikap na prąd.
Całość układu napędowego oparto na dwóch silnikach elektrycznych – po jednym przy każdej z osi. Dzięki temu napęd 4×4 jest dostępny na każdym poziomie wyposażenia i w każdym z czterech trybów jazdy. Najsłabsza konfiguracja to 426 koni. W mocniejszej jest ich już 563. W obu przypadkach moment obrotowy to ponad 1000Nm. I teraz najlepsze: pierwsza setka w 4,5 sekundy! W ciężarówce! Ludzie z Forda zapewniają, że Lightning na jednym ładowaniu przejedzie przynajmniej 370 km a wariant z większym pakietem akumulatorów pozwoli na pokonanie ponad 480 km. Jest tu jeszcze jeden bajer, który w samochodzie do pracy jest jak najbardziej uzasadniony. F 150 Lightning może być… wielkim powerbankiem. W pełni naładowany akumulator może zasilać jednorodzinny dom nawet przez trzy doby.
No dobra, ile to wszystko kosztuje? Cennik otwiera kwota 40 tysięcy dolarów a za rozsądną wersję wyposażenia XLT trzeba zapłacić trochę ponad 50 tysięcy zielonych. To w przeliczeniu na złotówki odpowiednio ok. 150 i 200 tysięcy zł. Za wielką i piekielnie szybką ciężarówkę! Chyba w końcu polubię się z elektryczną motoryzacją…