Całkiem niedawno, gdzieś w Bieszczadach, pewien dureń podjechał ze znajomymi na stację zatankować trochę gazu. Niestety zapomniał, że kilka dni wcześniej wymontował z bagażnika butlę LPG, żeby na przeglądzie rejestracyjnym wyszło trochę taniej. I co? Wybuchło! To nie jest fantastyka. Nie. To jest Polska!
Wnioski nasuwają się same: IQ na poziomie temperatury ciała i trafna prognoza pielęgniarki, która już na porodówce stwierdziła, że w skali Apgar szału raczej nie będzie. Można się śmiać, bo pewnie wyglądało to mniej więcej tak: – Coś tu śmierdzi gazem. – No, trochę. – To co? Zapalimy? Jeb!!! To, że w głowach przedsiębiorczych Polaków rodzą się różne niestandardowe pomysły, wiemy nie od dziś. Pomysłowość zawsze była dobrą cechą, ale jeżeli ktoś takie zryte koncepcje wprowadza w życie, to nie ma się już z czego śmiać. Drogi, ulice, obwodnice i wszelkiej maści pojazdy na kołach… To układ krwionośny ogromnego i skomplikowanego organizmu. Niestety tak jak w ciele człowieka, również tutaj trafiają się pasożyty.
Filtrem oddzielającym taką zarazę od zdrowego organizmu są stacje kontroli pojazdów. Do niedawna działały jak firewall w Windowsie, ale ostatnie lata pokazują, że zbliża się jakaś rewolucja. Niestety, jeszcze nie teraz. 20 maja miały wejść w życie zaostrzone przepisy. Kierowcy, którzy spóźniliby się z przeglądem o 30 dni, musieliby pojechać do jednej z szesnastu specjalistycznych wojewódzkich stacji. Zabrzmiało groźnie. Niestety, tylko zabrzmiało. Koniec końców jedyne co się zmienia to droższe o 100% badanie po przekroczeniu terminu o 30 dni. Narzucone przez Unię nowe regulacje utknęły w biurokratycznym szambie i ze zmian na razie nici. Może się okazać, że Polska będzie musiała jeszcze zapłacić za to wszystko karę. Nie oszukujmy się. Wydatek 100zł raz w roku to nie są duże pieniądze, ale i tak wzrost cen może skutkować… jeszcze większą liczbą samochodów jeżdżących bez przeglądu. Już trzy lata temu ostrożnie szacowano, że po drogach jeździ 1,5 miliona aut bez pieczątki.
Gdzie leży problem? Zmiany w przepisach i wzrost cen to jedno, mentalność to drugie. Polak na pewnym etapie rozwoju cywilizacyjnego doszedł do wniosku, że auto to zwykły przedmiot, który ma jeździć i to wszystko. Dla wielu osób przegląd jest testem nie do przejścia. Coś jak matura, przed którą człowiek usiadł do podręczników dobę wcześniej. Tymczasem wystarczy rzut oka na najczęstsze usterki dyskwalifikujące auto, żeby zrozumieć, że wszystko rozbija się o zwykłe niedbalstwo. Wycieki, łyse opony, zużyte amortyzatory i elementy zawieszenia, zajeżdżone tarcze hamulcowe… Wszystko do naprawienia w jeden dzień i za stosunkowo nieduże pieniądze. Oczywiście nie każdego stać na nowe, markowe części, ale lepszy nawet tani zamiennik niż coś, co trzyma się na samej rdzy. Majstrowanie przy układzie wydechowym (wycinanie katalizatorów i DPF) to już osobna kwestia a jej konsekwencje są powszechnie znane więc akurat to jest pakowanie się na minę na własne życzenie. No i bardzo często zaawansowana korozja. Nikt nie oczekuje, że auto będzie się świecić jak psie jajca po deszczu, ale są jakieś granice. Niektórzy nie potrafią zrozumieć różnicy między patyną a perforacją a sama ruda franca nie ma aż takiego apetytu, żeby zeżreć podłużnice w ciągu kilku dni. No ale przecież nie ma potrzeby robić. Na razie jeździ.
Podobnie jak w przypadku niemieckich rankingów, również polskie stacje kontroli wyciągają wnioski na podstawie samochodów, które dojechały na badanie a więc poruszają się o własnych siłach. Strach pomyśleć co dzieje się w różnych szopach i garażach. I nie daj boże jeśli jest tam spawarka… Jakoś to będzie a jak coś wyjdzie, to się będziemy martwić. Jakie to polskie. Lepiej, żeby wyszło na przeglądzie a nie na ulicy. Niestety nadal nie potrafimy zrozumieć, że samochód wymaga serwisu i inwestycji a badanie to obowiązek a nie kara, ale do tego jeszcze droga daleka, podobnie jak do wprowadzenia radykalnych zmian. Nie wymieniasz oleju? Twój problem. Nie dbasz o pasek rozrządu? Twój problem. Masz gdzieś stan lakieru? Twój problem. Naprawa wszystkiego co ma wpływ na bezpieczeństwo innych jest już obowiązkiem!
Na razie pasożyty mogą spać spokojnie, ale już niedługo. Poważne zmiany w końcu wejdą w życie więc może warto już teraz trochę się ogarnąć. Potem będzie pozamiatane…