Inżynierowie z Brabusa kolejny raz udowodnili, że nie ma dla nich żadnych świętości. Tym razem wzięli na warsztat jeszcze ciepłą klasę G 63 AMG. Efekt? Coś, co już było potworem, dostało wścieklizny.
Już bazowe AMG robi piorunujące wrażenie. Czterolitrowe, podwójnie doładowane V8 rozwija 577 koni mechanicznych, ale dla Niemców z Brabusa to było za mało. Otworzyli maskę i trochę podłubali. Efekt? 700 koni mechanicznych i moment obrotowy plasujący się gdzieś między najmocniejszymi lokomotywami: 950 Nm! Nie ma siły, żeby to nie jechało. I jedzie. Pierwsza setka pojawia się na zegarach już po 4,3 sekundy a prędkościomierz kończy pracę na wartości 240. i to wszystko kwadratową stodołą, która waży ponad 2,5 tony. Bez zmian pozostawiono automatyczną skrzynię 9G-Tronic, blokady mechanizmów różnicowych i reduktor. Stylistyka? Trzeba było ją trochę podpompować, dlatego są nowe zderzaki, 23-calowe kute obręcze i poprawione wnętrze. Niedużo i ze smakiem. W sam raz.